W tym rozdziale pisałam bardziej o
przemyśleniach i emocjach bohaterów, więc jest raczej mało akcji, ale może wam
się spodoba. Może zauważyliście, że zmienił się trochę wygląd bloga. Napiszcie,
który wolicie.
Miłego czytania
:-)
***
- Na gacie
Merlina!- wydarł się Syriusz, który ocknął się dopiero gdy usłyszał zbliżające
się kroki.- Udajemy, że śpimy!- Black szybko zawinął się w kołdrę co za
skutkowało zwróceniem ku na niego trzech zażenowanych spojrzeń.
Chwilę potem do
dormitorium wparowała wściekła Dorcas. Przerażeni chłopcy spojrzeli po sobie,
szybko przekonując się co do pomysłu współlokatora.
- Macie. Mi. To.
Wytłumaczyć. Już!!!- krzyknęła wyraźnie zdenerwowana.
- Słonko…-
zbliżył się do niej Łapa.- Powiedz tylko co mamy Ci wytłumaczyć? Transmutację,
eliksiry…? Może masz problem z jakimś zaklęciem? Tylko przyjdź może jutro bo
wiesz… Jest późno, jutro szkoła...- powiedział szybko patrząc na podłogę i
szurając po niej butem.
- Jeszcze jedno
słowo, a zatłukę!- wrzasnęła. Obserwowała chwilę jak chłopcy siedzą cicho, aż w
końcu nie wytrzymała- No... Odezwiecie się?- zniecierpliwiona obserwowała jak
James powoli unosi rękę.- Słucham…
- Kazałaś nam
się nie odzywać…
- Co!? Nie…
Wcale, że… Ugh! Nie żartujcie! Co Pettigrew robi w naszym dormitorium!?- znów
krzyknęła co zaowocowało zatkaniem jej buzi ręką przez Pottera.
- Ci…- szepnął.-
Chcesz, żeby cały Hogwart wiedział, że jesteśmy animagami…?
- A chcesz
stracić rękę?- spytała się starając mu się wyrwać, więc szybko ją puścił.
- Nie- odparł i
usiadł z powrotem na łóżku.
- Mówcie szybko.
Czemu go tam wysłaliście?
- Prawdopodobnie
lunatykował- odrzekł pewien siebie Frank.
- Myślałam, że
to Remus ma od tego ksywkę- powiedziała z krzywym uśmiechem, jednak widząc minę
Lupina z powrotem przybrała swoją maskę gniewu.- W ogóle kto wpadł na taki
durny pomysł i… i dlaczego…?- zerknęła na chłopców, ale każdy patrzył tępo w
podłogę.- Jesteście beznadziejni...- odparła z zamiarem wyjścia, ale Syriusz
się odezwał:
- To ja!
- Ty?- zapytali
wszyscy chórem.
- Przepraszam
Dor…
Meadows
pokręciła głową po czym wyszła. Chłopak świetnie widział jej pełne żalu
i rozczarowania spojrzenie. Podszedł do drzwi i zamknął je, a zaraz potem
udał się w stronę łazienki. Zatrzymał się na chwilę i rzekł:
- Mam nadzieję,
że tego nie sknocisz Potter...
- No i co?
Szczur wylazł?-zapytała brunetka wchodząc do pokoju dziewcząt.
-Tak... Na
szczęście...- Lilka ciężko opadła na łóżko.-Chodźmy już spać poprosiła.
-Ale miałaś
powiedzieć coś o Jamesie- zaprotestowała Ala.
- Ale jutro rano
są lekcje- przedrzeźniała Stewart Lils.
- Zgadzam się z
Evans- oznajmiła Lorence - Musimy się wyspać. Wszystkie w
łóżkach?-odpowiedziały jej 4 mruknięcia, więc zgasiła lampę stojącą przy jej
posłaniu i szczelnie opatuliła się kołdrą.
***
-
Hej...-powiedział Syriusz siadając obok Dorcas na śniadaniu.
- Hej.-
odpowiedziała twardo dziewczyna.
- Gniewasz się
jeszcze?- zapytał stukając palcami w stół. Ciągle miał wyrzuty sumienia, mimo,
że pomysł podrzucenia Petera do młodych gryfonek nie był jego.
- Jesteś
spostrzegawczy jak szczur.
- Trochę dziwne
porównanie nie sądzisz?
- Sądzę, ale…-
brunetka przerwała. Trudno było utrzymać jej kamienną twarz, więc spuściła
głowę i zamrugała kilka razy próbując ukryć wzbierające pod powiekami łzy.
- Dor ja…-
zaczął Black nie mogąc patrzeć na nieszczęście ukochanej. Widząc, że ma zamiar
wyjść przysłonił jej drogę.- Proszę, wybacz mi… Co mogę zrobić?
- Po prostu
odejdź… Nie tego chciałeś?- spytała Meadows i zaraz chwyciła torebkę, szybko go
wyminęła i odbiegła w stronę wyjścia odprowadzona przez spojrzenie Blacka.
***
Dorcas biegła
przed siebie odkąd opuściła Wielką Salę. Nagle zgięła się w pół
i skrzywiła usta w grymasie. Chwyciła się za brzuch i zaczerpnęła pare
oddechów. Musi potrenować biegi bo ciągle łapie ją kolka. Większość osób
uważało, że skoro jest ścigającą Gryffindoru ma świetną kondycję, ale co prawda
latanie na miotle jest dużo łatwiejsze niż przebiegnięcie całego Hogwartu w
olimpijskim tempie.
W nosie miała
dzisiejsze lekcje i to czy dziewczyny jej szukają. Chciała się odciąć od
wszystkich i w końcu dać upust swoim uczuciom i wypuścić litry łez, starannie
ukrywanych pod całą toną tuszu do rzęs.
Udała się
wolniejszym tempem na siódme piętro i stanęła naprzeciw gobelinu
z Barnabaszem Bzikiem. Przeszła wzdłuż ściany trzy razy, intensywnie
myśląc nad tym, jakiego miejsca teraz potrzebowała, czyli cichego, przytulnego
saloniku. Przed nią jakby znikąd wyrosły ogromne drzwi. Nadusiła delikatnie na
klamkę, ale po chwili zorientowała się, że tym razem była ona tylko ozdobą co
nieco zbiło ją z tropu, ale prędko się ocknęła i wślizgnęła się delikatnie
zamknąć drzwi by nie wywołać zbytniego skrzypienia.
Dor rozłożyła na
podłodze koc, po czym wyłożyła z trzymanej torby wszystkie rzeczy. Przerzuciła
książki i znalazła tą upragnioną. Otworzyła ją na odpowiedniej stronie i
wyjęła spośród kartek zniszczoną fotografię przedstawiającą ją z przyjaciółkami
oraz huncwotami. Stała z prawej strony obejmującego ją Syriusza. Przyjrzała się
lepiej jego cudownemu uśmiechu i błyszczącym z radości oczom. Przypomniał jej
się ten cudowny dzień.
„ – To łaskocze!- zaprotestowała. Już pare
minut chichrała się na trawie, ale było jej dobrze. Łapa przyciągnął ją do
siebie i mocno pocałował, po chwili znów zaczął łaskotać swoją dziewczynę.
Nienawidziła gdy ktoś to robił, ale teraz było inaczej. Czuła…
Czuła się kochana. Dlaczego nie miałaby pozwolić komuś się kochać?
- Masz łaspieski?- spytał.
- Co!?- zaśmiała się i już nie z powodu
napierającego na nią chłopaka.
- Ej, gołąbki!-krzyknął Rogacz. - Może nie
przy ludziach!
- To, że nie chce cię Ruda nie znaczy, że
musisz psuć innym życie!- wydarł się na kolegę Łapa.
- Moment! Kto naopowiadał ci takich
głupot? Ja jestem całym jej życiem!
- Oczywiście Potter- odpowiedziała Lils.
- Naprawdę!?- w dwie chwile znalazł się
przy zielonookiej.
- Owszem. Za 15 lat, gdy się obudzę,
zobaczę twoją uśmiechniętą twarz, na moim palcu będzie błyszczała obrączka, a
małe Potterowe bachorki będą w drodze dokładnie tak powiem- odparła z ironią.
- Czy wy to słyszycie? Lily wprawdzie to
ja miałem ci to zaproponować i nawet mam pierścionek na tę okazję od drugiej
klasy, ale tak. Przyjmuje oświadczyny- utulił ją najmocniej jak mógł omal jej
nie zgniatając.
- Puść mnie ty chochliku kornwalijski! W-tej-chwili!-
zaczęła się z całej siły wyrywać, ale uścisk Jamesa był zbyt silny.
- Widzę już nasz ołtarz… Ustrojony białymi
różami… Nie! Liliami… To są twoje ulubione kwiatki, prawda…?
- Tak, ale skąd…
- Lil wiesz, że on prowadzi kroniki na
twój temat- poinformował ją Remus.
- A w swoim pamiętniczku zapisuje każdą
sekundę spędzonego ze mną życia.
James złapał się za serce i powiedział:
- Skąd to wiesz?
- Dar jasnowidzenia- pomachała dłońmi nad
głową.
- Myślałam, że w to nie wierzysz…-
odezwała się Dor.
- Bo to głupota.
- Och oczywiście…”
Pamiętała ten dzień jakby był wczoraj... To była chyba końcówka 5 klasy,
jeszcze przed tą całą aferą za Smarkiem i Potterem. Poprosili Mary McDonald,
żeby zrobiła im wspólne zdjęcie. Wszyscy byli tacy radośni... Alicja zaczęła
umawiać się z Frankiem, Evans zakolegowała się z okularnikiem, Remus
zaczął w końcu zwracać uwagę na Ann, ona z Syriuszem byli tak bardzo
szczęśliwi... Ponownie załkała. Nie rozumiała co się stało... Od początku tego
roku często się sprzeczali, ale to było przegięciem... Jak mógł wpaść na tak
durny pomysł i podrzucić im go do pokoju...? Zrozumiałe było to, że James mógł
wymyślić taki plan by choćby dowiedzieć się o uczuciach Lilki, albo Remus,
który chce się przypodobać Ann, ale czemu Łapa...? Może jej już nie ufał...?
Może to było tak zaplanowane, żeby się rozstali bo miał jej już dość...? Tak.
To nie w stylu Blacka... Chociaż "stary" Black mógłby tak postąpić...
A jeżeli się w ogóle nie zmienił...? Nie! Nie mogła tak myśleć... Nagle
zachciało jej się spać. Pomyślała o tym, jak miło byłoby teraz się położyć na
wygodnym posłaniu z mnóstwem poduszek, przy palącym się kominku. Wszystko
zmaterializowało się na jej zawołanie. Ułożyła się wygodnie i powoli zamknęła
ciążące jej powieki.
***
Miley siedziała w sali od transmutacji i
wysłuchiwała jakże żałosnej rozmowy Pottera z profesor McGonagall na temat
braku pracy domowej.
- Potter... Wiem, że wczorajszy wieczór
spędziłeś na robieniu kawałów uczniom Slytherinu, dlaczego zamiast tego nie
napisałeś wypracowania? Nauka jest na pierwszym miejscu!- podniosła głos
nauczycielka.
James złożył ręce w koszyczek niczym
Dumbledore po czym powiedział:
- Obawiam się, że już nie jesteśmy w
przedszkolu...- cała klasa wybuchła śmiechem.
- Szlaban! Dzisiaj o 18 zgłoś się do pana
Filcha- już się miała odwrócić gdy Rogacz dodał szeptem:
- O ile to na pewno "pan".
- Mówiłeś coś?
- Nie, ależ skąd...
Odwróciła szybko wzrok w stronę tablicy i
zaczęła bębnić palcami w stół. Skupiła się na swoich myślach. Obejrzała się na
dziewczyny. One też nie mogły się skupić. Wiedziała, że wszystkie myślą o tym
samym: Co z Dorcas? Black powiedział, że wybiegła z WS. Podobno się
posprzeczali, ale widać było, że nie chce o tym gadać. Niedługo powinna się
skończyć druga godzina z panią jędzą, więc ustaliły, że wspólnie jej poszukają.
Miała nadzieję, że nic jej się nie stało. Co prawda nie dogadywała się z nią
tak dobrze jak z Lily lub Ann, ale mimo wszystko była jej bardzo dobrą
przyjaciółką.
Rozmyślania przerwał jej dzwonek. Szybko
zerwała się z miejsca, a za nią współlokatorki z huncami na czele.
***
Peter
obejrzał się za przyjaciółmi. Przyjaciółmi… Pff… Oprócz wspólnego pokoju nic
ich nie łączyło. Gdyby nie to, że trafił z nimi do dormitorium na pierwszym
roku, pewnie nigdy nie zwróciliby na niego uwagi. Taki sobie James… Uzdolniony,
dusza towarzystwa, najlepszy szukający w historii Hogwartu, albo taki Syriusz:
przystojny, może mieć każdą dziewczynę jaką zechce… Remus… Może nie był tak
znany jak poprzednie dwójka, ale zawsze wszystkim pomagał, to dzięki niemu
większość planów wypalała, a mapa w ogóle powstała… A on… Czym zasłużył się
Peter? Tylko im przeszkadza… To aż dziwne, że Frank jeszcze nie wszedł na jego
miejsce. Gdyby był z nimi od początku na 100% byłby huncwotem. Longbottom
został w ich sypialni po tym jak w
szóstej klasie został na święta w szkole magii, a w jego sypialni zalęgły się chochliki.
Do czasu powrotu jego współlokatorów udało im się usunąć całe stadko, ale
chłopcy zawarli „więź” i pozwolono wstawić do nich dodatkowe łóżko. Sam nie
wiedział, czy lepiej by niebyło gdyby Franka z nimi nigdy nie było. Jakby się
zastanowić to odebrał mu tę ostatnią cząstkę uwagi.
Zgarnął
podręcznik oraz pergaminy do sakwy i wyszedł na korytarz.
To wszystko
przez niego- podpowiedział
mu głosik.
O co ci
chodzi?
Pomyśl
bezmózgu… Wcześniej zwracali na Ciebie minimum uwagi, a teraz…?
Zawsze Cię
pomijają…
Kto?
Nie
rozumiem… Tolerują mnie…
Tolerują…
Proszę Cię…Wstydzę się, że jestem Twoim sumieniem… Musisz się jakoś zemścić.
Czy sumienie
nie powinno nakłaniać do dobrych rzeczy?
To zależy
jakie… Mam dość patrzenia jak ci pozerzy się z Ciebie nabijają.
Czasem mnie
doceniają…
I co w
związku z tym? Wzięli sobie Franka. Kolegują się z tobą z litości.
Przymknij
się!
Okej…
Ciekawe jak sobie poradzisz z twoją „sytuacją”?
- Wariuję-
mruknął pod nosem i popędził dalej drogą.