Strony

9 maja 2015

Lba #2; #3; #4

Hej zostałam nominowana do LBA przez Księżniczkę Półkrwi, Tigrę oraz Panienkę Livvi. Dostałam je już jakoś w marcu, ale dopiero teraz udało mi się za to zabrać.
Pytania od Księżniczki Półkrwi
1. Dlaczego założyłaś bloga? Po prostu uwielbiam czytać blogi o roczniku 1960 i postanowiłam przedstawić mój pomysł na tę historię.
2. Lubisz chodzic po drzewach?
Kiedy byłam mała często się wspinałam, a teraz po prostu lubię.
3. Co to jest miłośc?
4. Lubisz Harry'ego Pottera? Phi... Nie ja go tylko kocham.
5. Kto jest twoim ulubionym wykonawcą muzycznym?
Nie mam ulubionego... Kocham na przykład ACDC i Guns N' Roses, ale lubię Maroon5 i wiele innych.
6. Podaj tytuły ulubionych książek.
Cała seria "Perce'go Jacksona i bogów olimpijskich" oraz "Harrego Pottera".
7. Czytasz mojego bloga? Jeśli tak jak go oceniasz?
Zaczęłam go czytać nie dawno, ale widać, że masz talent.
8. Lubisz naleśniki?
A ktoś nie?
9. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Hm... nie mam ulubionego.
10. W jakich sklepach kupujesz ubrania?
Reserved, HM, Jordal...
11. Z jakim zawodem wiążesz swoją przyszłośc?
Nie wiem jezcze. Zawsze mam problem z odpowiedzią.
Pytania od Panienki Livvi:
1. Jaki przedmiot w szkole sprawia ci największy problem? Przyroda chociaż i tak mam 5. Co tu się chwalić... Jestem geniuszem.
2. Masz bardziej mózg humanistyczny czy matematyczny? Humanistyczny.
3. Miejsce, z którym masz najpiękniejsze wspomnienia to...?
Włochy.
4. Co najchętniej pijesz w zimne dni?
Gorąca czekolada!
5. Ulubiona bajka z dzieciństwa to...?
Smerfy!
6. Jakie jest twoje największe dziwactwo?
Śmieję się z niczego i brzmię wtedy jakbym się dusiła.
7. Jaką książkę polecasz najbardziej?
Percy Jackson cała seria.
8. Czy obejrzałaś jakiś film warty polecenia? Jeśli tak to jaki?
Przepraszam, ale jestem maniaczką filmową , więc potrzebowałabym min.5 stron w Wordzie.
9. Czy masz jakiś jeden fragment z książki, na którym masz łzy w oczach?
Może jakiś, ale nie pamiętam. Ja płaczę w środku.
10. Pies czy kot?
Pies!
11. Czy masz swój ulubiony rozdział, z tych, które opublikowałaś? Jeśli tak to jak się nazywa?
Nie mam. Czasem po prostu niektóre mi się podobają, a niektóre nie.
Pytania od Tigry:
1. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? Katy Perry- Unconditionally; Guns N' Roses- Knocking on heavens door; Bruno Mars- Just the way you are.
2. Dlaczego akurat taka tematyka bloga?
Jak już pisałam kocham ten temat.
3. Jakie jest twoje ulubione danie?
Nie wiem...
4. Jakie jest twoje hobby?
Śpiew, taniec, malowanie, koszykówka.
5. Dlaczego postanowiłeś napisać tego bloga?
Chciałam pokazać mój punkt widzenia na tę historię.
6. Czy ktoś wspiera cię w pisaniu? Jeśli tak, to kto?
Pani od plskiego XD
7. Jakie jest twoje największe marzenie?
Tajemnica...
8. Czy swoją przyszłość wiążesz z pisaniem, czy to tylko forma rozrywki?
Raczej forma rozrywki chociaż kto wie...
9. Kiedy zacząłeś pisać swój blog, co o nim myślałeś?
Że to nienormalne, że ktoś go czyta.
10. Co jest najważniejsze, dla dobrego "rozwoju" twojego bloga?
Czytelnicy, pomysł, motywacja.
11. Czytasz mojego bloga? Jeśli tak, to co o nim myślisz?
Czytam twojego bloga i go kocham.
Moje pytania:
1. Ulubiona książka?
2. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
3. Pies czy kot?
4. Grasz na jakimś instrumencie?
5. Gdybyś miała jeść coś ciągle przez rok co by to było?
6. Always?
7. Ulubiony insygień śmierci?
8. Selanator, Arianator or something like that?
9. Podstawówka, gimnazjum, liceum...?
10. Gdybyś miał/a mieszkać za granicą gdzie by to było?
11. Hm... Nie mam pomysłu możesz mnie wyręczyć w tym pytaniu?

8 maja 2015

Rozdział 10



- Ugh...- westchnęła Lily.- Dopiero wyszedłeś ze skrzydła i już coś kombinujecie?

Przysiadła na kanapie w Pokoju Wspólnym i położyła płócienną torbę na kolana.

- A co? Martwisz się o naszego Jelonka...?- zapytał rozbawiony Syriusz.
- Martwię się o was wszystkich. Narobicie sobie kłopotów, a jutro wyjście do Hogsmade.
- Och jakaś ty troskliwa...- mruknął Łapa.

Dziewczyna wzruszyła ramionami i odparła:
- Może na mnie spadnie kara przebywania z wami na szlabanie.
- Doprawdy uracza kobieta James- odezwał się z wyższością Black.- Będzie świetną żoną...

Lily posłała mu karcące spojrzenie i powoli odeszła w stronę dormitorium.

- To co... Kiedy pełnia Luniak?- zapytał Syriusz i włożył sobie dłonie do kieszeni spodni.

- Za dwa dni...- odparł i potarł skronie.

- Już? Fajnie...- szeroko się uśmiechnął.

- Zależy dla kogo...- mruknął Remus.

- Nie przejmuj się Remek...- poklepał przyjaciela po plecach James.- Będziemy tam z tobą.

- Chłopaki... Jestem wam strasznie wdzięczny, ale po zakończeniu Hogwartu gdy będziecie mieli żony i  może dzieci nie będziecie mogli tak ryzykować. Już teraz nie powinniście tego robić...

- Luniek...- zaczął Łapa, ale przerwała mu Miley.

- Cześć. O czym gadacie?- spytała dziewczyna.

- O niczym takim...- burknęli na raz.

- Nie chcecie mówić to nie- mruknęła i wyminęła ich z pełną godności miną.

- Ej no nie obrażaj się...!- krzyknął długowłosy na co ona prychnęła, ale wrzawa pomieszczenia skutecznie je zakłóciła.








***








Młoda gryfonka otworzyła powoli oczy. Jasne promienie słońce przyjemnie łaskotały jej twarz. Rudo- kasztanowe włosy leżały rozrzucone kaskadami na poduszce. Jej szmaragdowe oczy wesoło błyskały. Wyciągnęła ręce za siebie i mocno się rozciągnęła, po czym opuściła ramiona na buzię. Nieprzyjemnie mruknęła i spuściła nogi na podłogę. Gdy wstała sprawdziła zegarek, który wskazywał szóstą trzydzieści. Jej twarz przyozdobił grymas. Każda z jej współlokatorek słodko sobie chrapała w łóżeczku . Wzięła czarne spodnie i swój ulubiony sweter w kolorze oczu z szafy i udała się do łazienki. Rozczesała pokołtunione włosy i umyła zęby. Opłukała swoją twarz zimną wodą z mydłem i nałożyła bezbarwną pomadkę. Makijaż stosowała tylko na jakieś specjalne okazje. Całe życie uważała, że chodzenie w makijażu jest jak nakładanie maski. Naciągnęła pospiesznie ubrania i zerknęła w lustro krytycznie. Jej włosy w końcu przestały mieć intensywnie pomarańczowy kolor i przybrały barwę lekko wpadającą w brąz. Nadal jednak pozostawała usiana piegami twarz. Jedyne co zawsze ceniła sobie jako atut to oczy. Prawie cała rodzina ma pospolity zielony odcień tęczówek, ale ona po ojcu odziedziczyła odcień kamienia szlachetnego. Westchnęła głęboko. Po chwili przygotowana wyszła z pomieszczenia. Założyła zielone buty na obcasie pasujące do górnej garderoby. Chwyciła leżącą przy łóżku torbę i wyjęła książkę zabraną wczoraj z biblioteki. Pogładziła ręką tytuł i ruszyła ku wyjściu. Wzięła jednak jeszcze różdżkę i dotknęła nią zegarka. Równo o dziewiątej jeśli dziewczyny się nie obudzą zrobi to owy przedmiot. Nie mogła pozwolić by spóźniły się do Hogsmeade.

Usiadła na kanapie w pokoju wspólnym i podciągnęła nogi pod brodę. Oparła na kolanach książkę i zagłębiła się w lekturze.

" Dawno, dawno temu..."


Lily głośno westchnęła. Nienawidziła takich początków. Natychmiast opuściła wzrok na tekst. Ku jej zdziwieniu teraz zaczynało się inaczej.


" - Lukulus Street 82- to tutaj Annabeth- powiedział mężczyzna w średnim wieku i odwrócił się do towarzyszki. Na zewnątrz od dawna panował mrok.

- Chyba powinnam pójść sama...- mruknęła niepewnie.

- Tak, masz rację. Nie jestem mile widziany w tym domu- odparł po czym wskazał kobiecie drzwi jednego z niewielkich, szarych domków, od których wręcz roiło się na ulicy.

Blondynka głośno przełknęła ślinę. Miała piękne złote włosy sięgające do pasa i oczy kolory chmur burzowych, w których teraz szkliły się łzy. Miała bladą, wręcz porcelanową cerę, a jedynym kolorem były lekkie wypieki na policzkach. Oblizała nerwowo malinowe wargi i chwyciła delikatnie klamkę. Ku jej zdziwieniu było otwarte. Obejrzała się jeszcze raz na przyjaciela i powolnym krokiem weszła do środka. Zatrzasnęła za sobą drzwi i udała się głębiej w stronę palącej się świeczki. Była ona jedynym światłem w ciemnym mieszkaniu. Wyciągnęła ręce przed siebie, żeby nie trafić na żaden mebel. 

- Skup się - powtarzała sobie w myślach.

            Gdy dotarła do płomyka, kątem oka dostrzegła czerwony błysk. Zaciekawiona udała się tam po omacku. Znowu błysnęło, a dziewczynę poraziło ostre światło.”

            Evans głośno syknęła. Z książki nagle wydobył się blask i ją oślepił. Spadła z kanapy. Potarła obolały tył, na który spadła i chwyciła księgę w rękę. Spojrzała na tekst, ale wciąż emanował czerwienią. Nagle jej oczy zmieniły kolor na karmazynowy. Otworzyła usta i rozszerzyła oczy. Dotknęła palcami powierzchni strony, a ta zafalowała. Jej dłoń zaczęła przenikać aż po chwili lektura wciągnęła ją aż do łokcia.

- Lily?- doszedł do niej głos. Przy schodach prowadzących do dormitorium dziewcząt stała Dorcas.- W porządku?

            Rudowłosa pokręciła głową i odłożyła czytadło na blat stolika. Prawie natychmiast barwa zeszła z jej tęczówek, a te przybrały normalny odcień.

- T-tak…- mruknęła i podniosła się z siedziska.- Czemu tak wcześnie dzisiaj wstałaś? Jest niedziela.

- Wcześnie? Już trochę po dziesiątej. Dziewczyny już się szykują- wskazała na sypialnię.- Ładną nam pobudkę zafundowałaś. Utrata słuchu z samego rana- odparła ironicznie Meadows.

- Niemożliwe przeczytałam krótki fragment…

- Hm…-wzruszyła ramionami.- Może usnęłaś.

- Tak na pewno…

- Chodźmy na śniadanie reszta do nas dojdzie- zaproponowała czarnowłosa i pociągnęła za rękę przyjaciółkę.









***








            Dziesiątka gryfonów z siódmego roku jadła śniadanie w Wielkiej Sali. Nagle wleciała do niej chmara sów. Na talerz Ann wleciała sowa z Prorokiem Codziennym i wyciągnęła ku niej nóżkę by odebrać pięć knutów.

- Piszą coś nowego?- zapytała ją Miley.

- O nie…

- Co?

- Kolejne ataki…- powiedziała i przekazała znajomym gazetę.

- To straszne...- mruknęła Alicja i zasłoniła swoje usta dłonią.

Lily wyrwała przyjaciółce gazetę i sprawdziła listę poległych. Z ulgą stwierdziła, że nikt znajomy nie ucierpiał.

- Voldemort jest okrutny- szepnął James, a część towarzystwa wzdrygnęła się.

- Jak ludzie mogą być tak głupi i ślepi by się do niego dołączać- westchnęła Ann.

MASOWE ATAKI NA MUGOLACH

Śmierciożercy znowu atakują! Dzisiaj w nocy między godziną pierwszą a drugą, doszło do poważnego incydentu. Słudzy tego-którego-imienia-nie wolno-wymawiać napadli na wioskę Shermington w północnej Anglii. Zabitych zostało ponad 30 mugoli (nazwiska na następnej stronie) oraz trzech aurorów: Florian Speed, Bella Molone i Syvill Fortel. Dowiedzieliśmy się, że użyto na nich wielu czarnomagicznych zaklęć, min. Cruciatus. Wielu zostało poranionych w wyniku czego, Mugole w ciężkim stanie trafili do Świętego Munga, po uzgodnieniu tego z Mugolskim premierem. (cały artykuł str.6)
Koło godziny szóstej, na ulicy Pokątnej, przed księgarnią Esy Floresy. Zaatakowana została Matilda Berger- ordynatorka szpitala Św. Munga.
Na Pokątnej także pojawili się aurorzy i zdążyli zaaresztować dwójkę przestępców, w których była niejaka Amelia Black i Barty Lestrange. Staną dzisiaj o 17 przed Ministerstwem pod zarzutem wielokrotnego użycia zaklęć Niewybaczalnych.
Czy powinniśmy się bać? Od dłuższego czasu o sami-wiecie-kim jest coraz głośniej. Mamy nadzieję, że Minister Magii jakoś zaradzi zamieszkom i obroni niewinnych mugoli i czarodzieji.


- To straszne...- mruknęła Alicja i zasłoniła swoje usta dłonią.

Lily wyrwała przyjaciółce gazetę i sprawdziła listę poległych. Z ulgą stwierdziła, że nikt znajomy nie ucierpiał.

- Voldemort jest okrutny- szepnął James, a część towarzystwa wzdrygnęła się.

- Jak ludzie mogą być tak głupi i ślepi by się do niego dołączać- westchnęła Ann.

- Wiesz Lorence ludzie pokroju mojej rodzinki uważają, że oprócz czystokrwistych nie powinni nawet oddychać tym samym powietrzem co oni-  odparł spokojnie Syriusz smarując sobie kanapkę masłem.- Gdy pojawił się ktoś taki jak Voldemort od razu go poparli. Dał im możliwość zlikwitowania mugoli i mugolaków, a nawet charłaków.  Teraz prowadzi ich do tego co więcej prawie w ogóle nie ponoszą za to odpowiedzialności bo czarodzieje są zbyt przerażeni.   

- Tak...- skrzywiła się blondynka.- Tak o tym nie myślałam.

Mimowolnie sojrzała na wyjście z Wielkiej Sali gdzie stała niska, zapłakana puchonka. Wyglądała na bardzo młodą. Mogła być najwyżej na trzecim roku. Przytulała ją długonoga krukonka, a obok niej stała profesor McGonagall ze współczującym spojrzeniem. 
- Pewnie zginął ktoś z jej bliskich- pomyślała i poczuła silne przywiązanie do uczennicy Hufflepufu.

- Może w Hogsmeade się rozdzielimy- zmienił temat Remus.- Potem spotkamy się w trzech miotłach...?- zapytał bardziej niż stwierdził.

- Tak to dobry pomysł- potwierdziła Lily.

- To o 13:00?

- Ok, ale nie idziecie na razie z nami? No wiecie drogę do miasta...

- My Evans dołączymy trochę później. Mamy plany- powiedział James i puknął ją w nos. 

Dziewczyna posłała mu wrogie spojrzenie i wróciła do konsumpcji tostów z serem. Gdy odwróciła wzrok Potter mrugnął do Blacka i uśmiechnął się hucwocko.










***











- To gdzie teraz?- zapytała Lily swoich przyjaciółek. Wszystkie oprócz Dorcas wyszły właśnie z Miodowego Królestwa. Panna Meadows poszła na randkę z Syriuszem. Wypadek Jamesa- chociaż niechciany z powrotem bardzo zbliżył do siebie tę dwójkę. 

- Może do Madame Linet?- zaproponowała Ann.

- Do tego różowego sklepu dla cukierkowych panienek? Nie ma szans...- mruknęła Alicja.- Po co chcesz tam iść Ann...?

- Chcesz zmienić styl?- zironizowała Miley.

-Hahaha... Moja kuzynka ma urodziny. Jestem pewna, że gdyby chodziła do Hogwartu należałaby do fanclubu Potter&Black.

- Tleniona lalka?- spytała Evans.

- Acha... Ale jestem z nią dość blisko, więc wiecie...- mruknęła i pociągnęła dwie przyjaciółki za dłonie. Ala pobiegła za nimi i już po chwili stały przed pomalowanym na jaskrawy róż budynkiem. Czuć było od niego mocnymi, różanymi perfumami i mleczną czekoladą. Dziewczęta skrzywiły się.

W środku doszedł je jeszcze intensywny zapach malin i wanilii. Oba zapachy były piękne, ale w takim nagromadzeniu dziewczyny po prostu mdliło.

- Dzień Dobry- powiedziała z uśmiechem ekspedientka. Natychmiast jednak spełzł z jej twarzy gdy zobaczyła  z kim ma do czynienia. Była to Elsa Malone- absolwentka zeszłego roku i jedna z najgorszych dziewczyn jakie poznała.- W czym mogę służyć?- wydukała z trudnością.

- Poradzimy sobie- odparła Stewart ze sztucznym uśmiechem.

 Podeszły do stoiska z pudrami, szminkami i innymi produktami  do makijażu. Ann zdradziła im, że Sally- jej kuzynka, uwielbia wszelkie zapachowe pomadki i ozdoby do włosów. Rozdzieliły się szukając odpowiedniego prezentu. W ostateczności panna Lorence wybrała zestaw 7 owocowych szminek i cztery opaski przyozdobione różnokolorowymi piórami.

- W końcu- odetchnęła Lily.- Myślałam, że uduszę tę sprzedawczynię

- Tia ja też... Nienawidzę jej bardziej niż większości ślizgonów- mruknęła Ann.

- Czemu jesteście na nią takie cięte?- zapytała Miley nie znając przyczyny zachowania koleżanek.

- Chodziła do Hogwartu w zeszłym roku. Przewodniczyła lalkom w większości zakochanym w Jamesie lub Syriuszu- odpowiedziała jej Lils.

- Była taka okropna?

- Potworna...- Westchnęła Lorence.- Cieszę się, że odeszła...

- Chyba przesadzacie...

- Wcale nie!- wrzasnęły na raz wszystkie trzy.

- Jak myślicie co robi Dor z Łapą?- zapytała Ann.

Lily wzruszyła ramionami.

- Miejmy nadzieję, że nam się zespowiada- zaśmiała się rudowłosa i puściła reszcie perskie oko.








***








- Jak Ci się podoba?- zapytał Syriusz zdejmując dłonie z oczu brunetki.

- Tu jest... Pięknie!- zachwyciła się Dorcas.

- Miałem nadzieję, że ci się spodoba- uśmiechnął się lekko i obserwował jak dziewczyna rozgląda się w około próbując zapamiętać każdy szczegół.

Zaprowadził Meadowse na wzgórze, z którego widać było całe Hogsmeade. Różnokolorowe domki ułożyły się w chaotyczną, lecz cudowną mozaikę. Prawie ze wszystkch stron otaczały ich drzewa różnego gatunku. Rozłożył koc piknikowy w niebiesko-żółtą kratkę na zielonej trawie. Położył na nim wiklinowy koszyk i złapał dziewczynę za rękę. Pociągnął ją na posłanie tak, że wtuliła się w jego klatkę piersiową. Zaciągnęła się jego zapachem. Miętą i witkami od miotły. 

Siedzieli chwilę w milczeniu, jednak nie takim niezręcznym. Oboje czuli się dobrze w swoim towarzystwie i nie potrzebowali w tym momencie żadnych słów. Wiedzieli jednak, że za moment będą musieli zacząć rozmowę mającą znaczący wpływ na ich związek. Woleli jednak jak najdłużej ją odwlekać.

- Dor...- zaczął Syriusz.- Chyba powinniśmy porozmawiać...

Dor jednak nie chciała słuchać go dalej. Po prostu zatkała mu usta pocałunkiem.









- Miejmy nadzieję, że nam się zespowiada~ Lily



Dorcas i Syriusz

2 maja 2015

Rozdział 9



        Cały tydzień bycia duchem… Nie to nie brzmi normalnie. Już chyba nic nie może być normalne. Prawda jest taka, że, albo zwariowałem, albo… Zwariowałem. Bo nie ma to jak włóczyć się po Hogwarcie pod postacią widmo. Nie uda ci się nic zrobić bo jesteś przezroczysty i nie wydajesz żadnego dźwięku.

          Widziałem siebie wiele razy… Leżę gdzieś w skrzydle szpitalnym i śpię. Zasnąłem sobie jak gdyby nigdy nic. I teraz łażę sobie w tą i z powrotem, czasem chodzę na lekcje, wchodzę do siebie do dormitorium. Tylko nie mogę wejść do dziewczyn. Hm… Chyba w końcu te zakazy i zaklęcia działają bo do Zakazanego Lasu też się nie mogę dostać…

          Poszedłem  do Wielkiej Sali i usiadłem standardowo obok Syriusza. Już miałem cicho rzucić „stary wyglądasz jak trup”, ale ktoś na mnie usiadł. Jakaś wysoka brunetka, wyciągnąłem szyję i spojrzałem na jej twarz- Dorcas. Nie słyszałem o czym rozmawiają, ale zmartwienie na ich twarzach mówiło mi wszystko. Meadows i Łapa z powrotem się pogodzili, a przynajmniej nie toczyli wojny. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę. Mimowolnie na nią spojrzałem, ale nikt mnie nie dotykał. Nie mógł… Usłyszałem szepty w uchu, ale nikt się nie odzywał. I wtedy przyszła myśl… Ja.

          Zerwałem się z miejsca i pobiegłem do Skrzydła Szpitalnego. Wiedząc, że przede mną jeszcze długa droga wyhamowałem i przeniknąłem przez kolejne ściany. Stanąłem przed otwartymi drzwiami. Zasłonka przy moim łóżku była lekko rozchylona. Powoli podszedłem i znalazłem się przy moim ciele. Była tu. Płakała… Chciałem podejść do niej, przytulić, pokazać, że tu jestem, że żyję, ale nie mogłem. Nagle stało się coś czego się nie spodziewałem. Pocałowała mnie. Dotknąłem swoich ust dłonią i ogarnęła mnie ciemność. Zdążyłem tylko wychrypieć jej imię.









***






- Gdzie jest Lil?- spytała Dorcas siadając obok Syriusza w Wielkiej Sali.

- Poszła do Jamesa- odpowiedział jej Remus.

- Biedaczka bardzo się martwi…- zauważyła Miley.

          Panna Meadows widząc wyraz twarzy Syriusza położyła mu dłoń na ramieniu i szepnęła :

- Będzie dobrze.

          Chłopak posłał jej smutny uśmiech i chwycił mocno jej rękę, jakby to on próbował dodać jej sił.

- Co będziecie robić?- spytała Miley.

- Pójdę chyba do biblioteki, a wy?- odparła Ala, nakładając sobie jajecznicę.

- Mogę iść z tobą?- zapytał Lunatyk.- Nie dokończyłem eseju na transmutację.

- Och, jasne- mruknęła i wróciła do konsumpcji śniadania.

- Dosyć!- podniosła głos Ann, a zaskoczeni wybuchem koleżanki gryfoni spojrzeli na nią z przestrachem- Wszyscy się boimy o Jamesa i powtarzam to chyba już szósty raz i to tylko dzisiaj, ale nie możemy rozmawiać jak dzieciaki na obozie, które się nie znają. Musimy wziąć się w garść. Pani Wainscott mówiła, że jego stan się poprawia, więc idźmy jutro do Hogsmeade i kupmy mu czekoladę. Nie zachowujmy się jakby już umarł!- gwałtownie wstała i wyszła z Sali odprowadzona wzrokiem przyjaciół.








***







-Lily…


          Rudowłosa odwróciła się gwałtownie na dźwięk swojego imienia.


- James?- spytała się i podeszła do łóżka chłopaka.- Jak się czujesz?- złapała go mocno za dłoń jakby upewniając się, że nie zniknie nagle.


- Teraz lepiej- rzucił i uśmiechnął się niby huncwocko, ale widać było, że sprawia mu to ból.


- Nie ruszaj się- ostrzegła go gdy spróbował się podciągnąć.- Zawołam pielęgniarkę- szepnęła i wstała z zamiarem odejścia, ale chłopak nie puścił jej ręki.- James… - zaczęła.- Potter. Potrzebujesz, żeby cię obejrzeć.


- No przecież oglądasz- zaśmiał się niemrawo.


- Puść. Proszę…


- Skoro dama prosi…- z niechęcią cofnął rękę.


- Dziękuję- uśmiechnęła się.- Zawołam panią Wainscott i poszukam huncwotów- zmierzwiła mu włosy i raźnym krokiem odeszła po pomoc.







***




- Chłopaki! Chłopaki…!- wydyszała Lily gdy wbiegła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.


- Lilka w porządku?- podszedł do niej Syriusz i pozwolił jej się podeprzeć.


Dziewczyna przełknęła ślinę i pokiwała głową.


-James… J-James on…- spróbowała z siebie wykrztusić, ale zadyszka jej nie pozwoliła.


- Co z nim?- spytał przerażony i złapał ją za ramiona. Spojrzał w jej szmaragdowe tęczówki, ale nie widząc zmartwienia w jej oczach, spróbował jej zaufać i poczekać aż się uspokoi.


- On się…


- No…- ponaglił ją chłopak.


- Obudził się Syriusz! On się obudził!- wykrzyknęła i szeroko się uśmiechnęła. Black patrzył na nią z niedowierzaniem.- No już… Biegnij!


            Łapa pognał przed siebie chcąc jak najszybciej przekonać się, że z jego przyjacielem bratem wszystko w porządku. Przebiegł blisko Wielkiej Sali popychając jedną czwartoklasistkę, która mimo tego, że prawie wpadła na ścianę, głośno westchnęła z zachwytu.


            Dobiegł do drzwi Skrzydła Szpitalnego i mocno je pchnął. Zauważył, że kotary jego łóżka są rozsunięte,  a czarnowłosy odpowiada na pytania pielęgniarki.


- James!- krzyknął za co został zganiony przez pielęgniarkę


- Panie Black może by tak jeszcze głośniej?- spytała z ironią kobieta.


- Bardzo chętnie, ale może nie tutaj. Wie pani- tu zaczął szeptać- chorym należy się spokój.


            Potter parsknął śmiechem.


- Podejrzewam, że chce pan posiedzieć z pacjentem.


            Kiwnął twierdząco głową.


- Kilka minut- pogroziła mu palcem.


- Jasne. To co?- zwrócił się do przyjaciela.- Chcesz wiedzieć co się działo?


- Wiesz… Tak trochę się orientuję- rzucił mu huncwocki uśmiech i zaczął mu opowiadać o „sennych doświadczeniach”.


  







***








Usiadła pod Wielkim Dębem. Spojrzała na Zakazany Las i uśmiechnęła się lekko. Nie wyobrażała sobie, że jest tu po raz ostatni.  To był jej dom, jedyny, w którym naprawdę czuła się sobą.Nie wiedziała, czy jest gotowa na opuszczenie bezpiecznych murów. Wszyscy myślą, że jest taką świetną czarownicą, ale jej wiedza to tylko teoria. 

Zagryzła wargę i znowu pomyślała o Jamesie. Nie tak chciała to wszystko rozegrać, ale nie potrafiła inaczej. Westchnęła cicho i oparła głowę o pień drzewa. Przymknęła oczy.  Jak zareaguje chłopak? Czy pamięta co zrobiła?
Głośno westchnęła. Ostatnio zbyt często jej się to zdarzało. Wiedziała, że w porównaniu z innymi jej problemy są jak... Kropla wody w butelce, albo nawet oceanie... Taki Remus... Ma likantropię. Coś z czego nigdy się nie wyleczy, albo Syriusz i jego sytuacja w domu, czy też domu osób, które noszą tylko takie samo nazwisko. Ona ma szczęśliwe życie. Właściwie zero zmartwień... Tylko te... Uczucia? Jeszcze nie dawno sama przed sobą przyznała, że czuje coś coś do Pottera, ale teraz... Gdy zdarzył się ten wypadek poczuła setki napływających emocji. Smutek, zmartwienie, ból, złość... Nie była tylko pewna czy na młodszego Blacka czy na samą siebie. Jeszcze teraz. Ugh! Po co go całowała!? Rozgrzebała butem ziemię leżącą przy drzewie. Gdy chciała wyjść i usłyszała jego głos... Otarła pojedynczą łzę spływającą z jej policzka. Myślała, że się przesłyszała, ale nie... Był tam, przytomny z niemym pytaniem w oczach. Wtedy poczuła jakby bańka szczęścia pękła w jej klatce piersiowej. Miała tylko jedno życzenie, żeby nie pamiętał tego co zrobiła. Jakby na to spojrzeć z innej strony zachowała się jak jedna z tych cukierkowych fanek. Co ona czuła do tego rozczochrańca? A co on czuł do niej? Czy gdyby wtedy w trzeciej klasie zgodziła się na randkę z ówczesnym trzynastolatkiem nadal chciałby się z nią umówić, czy potraktował by ją jak jedne z tych lalek z tlenionymi włosami...? Schowała głowę między kolanami i głośno wciągnęła powietrze. Głupio się zachowała. A jeśli to pamięta?

- Lily?

Otworzyła oczy i uśmiechnęła się lekko na widok Remusa, który nachylił się nad nią. Zmarszczyła nos.

- Co tutaj robisz? - zapytał stając przed nią.

- Przyszłam pomyśleć. A ty?

- Zobaczyłem cię przez okno, więc... pomyślałem, że  potowarzyszę.

- To miło. Widziałeś już Jamesa?

- Nie na razie był tam tylko Syriusz, a i jego Wainscott wyrzuciła- zamyślił się. - Chociaż do Hogsmeade będzie mógł pójść, więc jest już dobrze...

- Cieszę się- opuściła wzrok i zaczęła miętosić róg swetra.- Dobrze, że już z nim w porządku.

- Jak tam byłaś... Stało się coś?- zapytał i podniósł ciekawsko brew.

- O co ci chodzi?- spytała zaniepokojona i szeroko otworzyła oczy.

- Wiesz... Gdy się budził... Rzucał się wcześniej czy co?

- Aaa... Nie... Nie w ogóle- podrapała się w czubek głowy.

- Idziesz? - podał jej rękę, której się chwyciła.- Robi się już zimno.







***





Przejechała ręką po grzbietach książek w końcu natrafiając na właściwą. Wyciągnęła ją powoli, aby nie zniszczyć rozklekotanej już okładki. Dmuchnęła na nią, a warstwa kurzu podrażniła jej nos. Cicho kichnęła.

Rozdzieliła się z Remusem przed wejściem do szkoły. Chciał on bowiem odwiedzić przyjaciela, na którego towarzystwo Evansówna nie miała aktualnie ochoty. By nie zachować się zanadto wrednie udała, że musi natychmiastowo pójść do biblioteki. OWTM- y i w ogóle. 

W czwartej klasie znalazła tu dodatkowy regał pełen starych, mugolskich powieści. Znajdował się bardzo daleko od wejścia, a półki układały coś na wzór labiryntu. Większość uczniów i tak jeżeli musi skorzystać z pomieszczenia podchodzi tylko do pierwszych etażerek z informacjami potrzebnymi do napisania esejów. A gdyby się tu zagłębili...

- "Versus"- przeczytała cicho tytuł.

- Versus. W skrócie vs. Kontra z łaciny. Słowo często spotykane w sporcie oraz literaturze i sztuce- wyrecytowała w myślach.

Otworzyła lekturę i pogładziła szorstkie, pożółkłe ze starości kartki.

- Może być ciekawa- wzruszyła ramionami i włożyła ją do płóciennej torby przewieszonej przez ramię.

Wydostała się z plątaniny "korytarzy" i znalazła się przy siedzisku bibliotekarki, której nigdzie nie było. Wydęła wargę i niepostrzeżenie wymsknęła się z pomieszczenia.






☆☆☆


Notka chyba taka sobie, tzn. pierwsza część według mnie jest beznadziejna, ale druga w sumie mi się podoba. I wiem jest krótki, ale nie mogłam tu nic dodać ani ująć. Po prostu taki blok :(  Zwróćcie mi uwagę jakby były jakieś błędy bo pisałam większość rozdziału na telefonie i mogłam wszystkiego nie wychwycić. Miłego po czytaniu :-)